Henryk V "Gruby, Brzuchaty, Tłusty" Piast (urodzony między 1245 a 1250 rokiem, zmarł 22 lutego 1296 roku) herb

Najstarszy syn Bolesława II "Rogatki, Łysego, Okrutnego, Srogiego, Cudacznego" Piasta, księcia wrocławskiego i legnickiego, księcia kaliskiego, wielkiego księcia krakowskiego i księcia sandomierskiego, zwierzchniego księcia Polski, książę ziemi lubuskiej, księcia Wielkopolski, księcia legnicko-głogowskiego i Jadwigi Welf, córką Henryka I Welfa, hrabiego Anhaltu.

Książę jaworski jako Henryk od 6 sierpnia między 1273 a 1274 rokiem do 26 grudnia 1278 roku roku, książę legnicki jako Henryk V od stycznia 1278 roku do 22 lutego 1296 roku, książę wrocławski i książę brzeski jako Henryk V od 1290 roku, książę namysłowski i książę oleśnicki jako Henryk od 1290 roku do 1294 roku.

Pomiędzy 1277 a 1278 rokiem poślubił Elżbietę Piastówną (urodzona między 1261 a 1263 rokiem, zmarła we Wrocławiu, 28 września 1304 roku), regentkę legnicko-wrocławską, córkę Bolesława "Pobożnego" Piasta, księcia kaliskiego i Jolenty Heleny "Błogosławionej" Arpadównej, córki Béli IV "Wielkiego" Arpada, króla Węgier, Chorwacji i Serbii, księcia Siedmiogrodu.

Henryk, urodzony około 1248 roku, był drugim z kolei synem osławionego Bolesława "Łysego", zwanego "Rogatką". Najstarszy syn Rogatki, Konrad, zmarł wcześnie i całą spuścizną po ojcu podzielili się trzej młodsi bracia, to znaczy Henryk, Bolko i Bernard. Wszyscy oni zrodzeni byli z pierwszej żony Bolesława "Rogatki", Jadwigi, księżnej Anhaltu. Spośród kilku sióstr Henryka V najstarsza, Agnieszka, wyszła za mąż za Ulrycha I, księcia wirtemberskiego, młodsza, Jadwiga - za księcia Konrada Mazowieckiego, zwanego też Konradem czerskim. Najmłodszą zaś z sióstr oddano do klasztoru w Trzebnicy, gdzie następnie została opatką i gdzie też ją pochowano.

Henryk "Gruby" miał z pewnością niełatwe dzieciństwo na dworze legnickim, gdy jego ojciec, wplątawszy się w walkę ze swym młodszym bratem, Henrykiem III "Biały" wrocławskim, został zrujnowany, a liczni wierzyciele, nie otrzymawszy należnych im sum, przejęli wiele włości książęcych. Wiemy zresztą, że utracone księstwo legnickie przywrócił mu właśnie Henryk III.

Bolesław "Rogatka", zajęty swymi nierealnymi planami politycznymi, nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do wychowania synów. Władzy swej strzegł pilnie, nie wypuszczając jej z rąk nawet wówczas, gdy Henryk doszedł do pełnoletności. Prawdopodobnie też z inicjatywy ojca zawarte zostało małżeństwo Henryka z córką księcia kaliskiego, Bolesława "Pobożnego", Elżbietą, której siostrę, Jadwigę, poślubił Władysław "Łokietek".

W odróżnieniu od ojca Henryk V był człowiekiem na wskroś uczciwym i prawym, zwolennikiem pokojowego załatwiania wszelkich kwestii spornych.

W młodości przebywał pewien czas na dworze czeskim jako zakładnik ojca. Było to zapewne na długo jeszcze przed pasowaniem go na rycerza, dokonanym przez jego stryjecznego brata, księcia Henryka IV wrocławskiego, w 1289 roku. Wspomina o tym Długosz, pisząc, że Probus "nazajutrz po założeniu kościoła [św. Krzyża] braci swych stryjecznych, Henryka książęcia legnickiego, Grubym zwanego, i Bolesława księcia świdnickiego pasował uroczyście na rycerzy". Ta data wydaje się trochę dziwna, gdyż Henryk "Gruby" miał już wówczas około 30 lat, a wiemy, że pas rycerski dawano zazwyczaj młodzieńcom w wieku 18-20 lat.

Konfliktu Rogatki z księciem wrocławskim Henryk "Gruby" prawdopodobnie nie popierał, ale w interesie rodziny walczył u boku ojca. Można też przypuszczać, że wykorzystał ów konflikt, by wytargować osobny dział dla siebie jeszcze za życia Rogatki. Jakie to było terytorium, nie wiadomo, ale jest rzeczą pewną, że dopiero po roku 1277 skłonił ojca do oddania mu księstwa jaworskiego. Pomogło mu w tym walne zwycięstwo, jakie odniósł nad wojskami sprzymierzonych z Henrykiem IV książąt polskich, którzy pragnęli wymusić na Bolesławie "Rogatce" uwolnienie więzionego wówczas we Wleniu księcia wrocławskiego.

Gdy jednak doszło do ugody między Henrykiem IV a Bolesławem "Rogatką", w wyniku której Probus stracił prawie 1/5 część swego księstwa, a Bolesław w zamian wypuścił go z niewoli, Henryk "Gruby" pozostawał w przyjaznych raczej stosunkach z księciem wrocławskim z wyjątkiem incydentu z 1281 roku. Chodzi tu o znany zjazd książąt w Baryczy, na który przybył między innymi Henryk "Gruby". Pojmał wówczas Probus swych gości i więził czas jakiś, a Henryk "Gruby" odzyskał wolność pod warunkiem, że na każde wezwanie księcia wrocławskiego dostarczy trzydziestu kopijników. Musiał też dać zakładników i przysiąc, że nie będzie się mścił na Probusie za uwięzienie.

W czasie długotrwałego konfliktu Probusa z biskupem wrocławskim Tomaszem II Henryk "Gruby" starał się, choć bezskutecznie, pojednać obu przeciwników. Był już wówczas samodzielnym księciem legnickim, gdyż po śmierci ojca w 1278 roku przejął wraz z braćmi całą ojcowiznę, zatrzymując dla siebie część dawnego księstwa legnickiego wraz z miastem Legnicą i zamkiem. Bolko - jak twierdzą jedni - otrzymał Świdnicę, a Bernard, zwany Skoczkiem, pozostał przy księstwie jaworskim. Inni znów utrzymują, że Henryk podzielił Rogatkowe dziedzictwo tylko na dwie części, tzn. między siebie i brata młodszego Bernarda, a najmłodszy Bolko nie miał początkowo wyznaczonej żadnej dzielnicy i dopiero po śmierci Bernarda w 1286 roku przejął jego część.

W jakim czasie pojął Henryk "Gruby" za żonę Elżbietę, córkę księcia Bolesława kaliskiego, trudno ustalić, prawdopodobnie w 1277 roku. Wiemy tylko tyle, że była jego wierną towarzyszką i wydała na świat trzech synów, którzy po śmierci ojca panowali w księstwie legnickim i wrocławskim. Elżbieta, urodzona w 1263 roku, była jedną z ostatnich Piastówien na dworze wrocławskim i legnickim. Obok trzech synów powiła księciu również pięć córek, z których dwie, Jadwiga i Eufemia, wyszły za mąż, a trzy wstąpiły do klasztoru - Anna i Elżbieta we Wrocławiu, Helena w Gnieźnie.

Henryk "Gruby" cieszył się wśród współczesnych opinią sprawiedliwego księcia i dobrego wodza. O jego przyjaźń zabiegał zarówno Probus, jak i biskup wrocławski Tomasz II. Stąd te liczne mediacje Henryka V na rzecz pojednania skłóconych.

Gdy wreszcie to pojednanie nastąpiło, książę zaczął się coraz bardziej zbliżać do osoby Probusa i wkrótce stał się jego niezastąpionym pomocnikiem w wielkiej akcji politycznej, jaką była próba zdobycia Krakowa. Wraz ze swymi krewnymi brał udział w wyprawie księcia wrocławskiego do Krakowa, pomagając mu w opanowaniu miasta, a potem, obsadziwszy je swą załogą, powrócił na Śląsk. W powrotnej jednak drodze dopadł wycofujące się oddziały Władysław "Łokietek" i zadał im klęskę pod Siewierzem 26 marca 1289 roku, biorąc do niewoli księcia opolskiego.

Klęska ta bynajmniej nie podkopała zaufania Probusa do stryjecznego brata, toteż organizując nową wyprawę zbrojną na Kraków, powierzył naczelne dowództwo księciu Henrykowi "Grubemu". Tym razem nie zawiódł się. Nową armię śląską, w dużej mierze wyekwipowaną przez miasto Wrocław, podprowadził Henryk "Gruby" pod Kraków i w głębokiej tajemnicy, znosząc się z wrogami Łokietka w mieście, uzyskał od nich pomoc. W nocy zwolennicy Probusa otworzyli bramy i Henryk "Gruby" na czele swych oddziałów wkroczył do Krakowa, opanowując 24 sierpnia 1289 roku nie tylko miasto, ale i Wawel. Na rozkaz Probusa, który już wówczas w ciężką zapadł niemoc, sprawował Henryk "Gruby" całą władzę wojskową. Na jego chyba rozkaz nastąpiły liczne aresztowania stronników Łokietka, wśród których był także biskup krakowski, Paweł z Przemankowa. Sam Łokietek z trudem uniknął pojmania.

W kilka miesięcy potem Probus zmarł, nie doczekawszy korony. Wiadomo, że w testamencie przekazał księstwo wrocławskie nie Henrykowi "Grubemu" z Legnicy, jak powszechnie przypuszczano, lecz bratu stryjecznemu, księciu Henrykowi głogowskiemu. Henryk "Gruby" czuł się tym wyraźnie dotknięty, zmarły książę bowiem całkowicie go pominął w swej ostatniej woli. Nie godząc się zatem z postanowieniami Probusa, któremu tak wiele wyświadczył usług, i licząc na poparcie króla Czech, zaczął szybko przejmować spadek po zmarłym księciu.

W tych usiłowaniach poparli go, jak wiemy, mieszczanie wrocławscy, którzy obawiali się rządów skorego do wojen księcia głogowskiego, cenili natomiast zalety Henryka "Grubego". Choć więc biskup i stronnicy Głogowczyka czynili zabiegi, by zgodnie z testamentem objął on władzę nad księstwem wrocławskim, to jednak Henryk "Gruby" uzyskał przewagę. Wówczas dumny i zawistny książę głogowski poprzysiągł zemstę szczęśliwemu rywalowi.

Wszedłszy w posiadanie księstwa wrocławskiego i władając nadal księstwem legnickim, Henryk "Gruby" skupił w swym ręku znaczny obszar ziem z najbogatszymi wtedy miastami - Legnicą i Wrocławiem. Stolicę przeniósł z Legnicy do Wrocławia. Był w owym czasie najpotężniejszym księciem śląskim. Można sądzić, że jego żona, Elżbieta kaliska, utrzymywała na wrocławskim dworze polskie tradycje. W znacznie już zniemczonym mieście była ostatnią polską księżną.

Jej małżonek, zwany we Wrocławiu Henrykiem V, zdawał sobie w pełni sprawę, komu zawdzięcza bogate księstwo. Opanowanie miasta nie przyszło łatwo i gdyby nie wydatna pomoc mieszczan, którzy obsadzili mocnymi strażami mury i bramy i uzbroili ludność, nie wiadomo, kto by zwyciężył. Zresztą popierający księcia głogowskiego Tomasz II, jako egzekutor testamentu Probusa, doszedł wreszcie do wniosku, że lepszy Henryk "Gruby" niż ewentualnie Wacław II czeski, który mógł opanować Wrocław, a później tym łatwiej wystąpić jako kandydat do korony polskiej. Uznał więc Henryka "Grubego" pod warunkiem respektowania wielkiego przywileju kościelnego, jaki Probus nadał biskupstwu wrocławskiemu na łożu śmierci.

Doszedłszy do władzy, Henryk V w pierwszym przywileju dla Wrocławia podkreślił wyraźnie, że tę władzę zawdzięcza obywatelom miasta i wasalom księstwa.

Tymczasem Wacław II nie zrezygnował ze swych pretensji do księstwa wrocławskiego. Na jego służbę przeszedł kanclerz Probusa i główny jego doradca w ostatnich latach przed śmiercią, Bernard z Miśni. Za jego to radą Wacław wyruszył do Erfurtu w lipcu 1290 roku i od przebywającego tam króla Rudolfa Habsburga uzyskał prawa do wszystkich rzekomych jego lenn, jakie zostały po śmierci Henryka "Probusa" na Śląsku. Jesienią tegoż roku przyznał mu też Habsburg księstwo wrocławskie i cały Śląsk jako lenno Rzeszy. Była to zresztą czcza formalność, gdyż Wacław nie był w stanie zrealizować swych planów śląskich choćby z uwa-gi na wzmagający się konflikt ze swym szwagrem, Albrechtem austriackim. Henryk zresztą, widząc swego głównego przeciwnika politycznego w księciu głogowskim, starał się utrzymywać dobre stosunki z królem czeskim. Prawdopodobnie popierał go też w jego dążeniach do opanowania tronu polskiego, skoro w 1292 roku widzimy Henryka "Grubego" oraz jego brata i sprzymierzeńca, Bolka Świdnickiego, u boku Wacława II, gdy ten wkraczał uroczyście do Krakowa. W październiku tegoż roku byli też obaj w obozie pod Sieradzem, gdzie król czeski zmusił Łokietka do zrzeczenia się Małopolski.

Niedługo trwało przymierze Henryka V z jego bratem, Bolko bowiem, sądząc, że księstwo wrocławskie powinno było przypaść w połowie jemu, dał się skaptować Głogowczykowi.

Domyślając się tych potajemnych konszachtów, postanowił Henryk "Gruby" zabezpieczyć się przede wszystkim, w swej stolicy. Zaraz też w pierwszych miesiącach swego panowania umocnił Wrocław, fortyfikując go na nowo. Wykorzystano wówczas rzekę Oławę, która powyżej miasta wpływała do Odry, i wykopawszy odpowiednie fosy, skierowano jej wody, tak by okalały miasto, dzięki czemu Wrocław uzyskał jeszcze jeden ważny element fortyfikacyjny. Niezależnie od tego czynił książę wszystko, by zapobiec niebezpiecznemu sojuszowi.

Oczywiście wchodził tu głównie w grę rodzony brat, Bolko. Słał więc Henryk do niego listy i posłów z prośbą o pomoc na wypadek ataku ze strony Henryka głogowskiego. Bolko oczywiście przyrzekał poparcie, ale pod warunkiem, że Henryk odstąpi mu jakąś część księstwa wrocławskiego. Po wielu targach stanęła wreszcie ugoda na tych warunkach, że z części księstwa legnickiego otrzyma Bolko Jawor, przejęty po śmierci Bernarda, i Strzegom wraz z okolicami. Ta umowa jednak nie przeszkodziła księciu głogowskiemu w dalszych łupieżczych wyprawach na terytoria Henryka V, którego szczupłe siły nie były w stanie dać należytego odporu napastnikowi, a Bolko, mimo uzyskania dwu ważnych miast i ziem, nadal nie kwapił się do dania posiłków i prowadzenia wspólnych przeciw Głogowczykowi wypraw. Co więcej, niektórzy z wiernych Henrykowi V ludzi ostrzegli, że Bolko nadal potajemnie znosi się z Henrykiem głogowskim, który na wypadek zdobycia księstwa wrocławskiego obiecywał Bolkowi znaczne terytoria.

Zaniepokojony książę wrocławski doprowadził ponownie do spotkania z Bolkiem i jego doradcami, by go ostatecznie odwieść od knowań z Głogowczykiem. Znów powtórzyła się historia, Bolko bowiem otrzymał Dzierżoniów, Ząbkowice i Strzelin, w zamian za co przyrzekł wspierać brata w jego walkach z Henrykiem głogowskim, ale nie zrezygnował z kontaktów z Głogowczykiem, wygrywając je jako swój atut przeciw bratu, od którego nadal domagał się połowy księstwa wrocławskiego.

Henryk V, chcąc za wszelką cenę uniknąć wojen i krwi rozlewu, nawet wobec swego głównego wroga, Henryka głogowskiego, poszedł na ustępstwa. Prawdopodobnie już w roku 1291, na jakimś wspólnym zjeździe, odstąpił mu terytoria, przejęte przez Probusa i włączone do księstwa wrocławskiego po tragicznej śmierci Przemka ścinawskiego. W skład tych ziem wchodził okręg Bolesławca, Chojnowa, Ścinawy, a po prawej stronie Odry okręg Góry, Milicza, Trzebnicy i Żmijgrodu, a zatem cały duży obszar nad granicą Wielkopolski. Powiększywszy tak znacznie swe księstwo i mając w perspektywie ewentualny spadek po bezdzietnym księciu Wielkopolski, Przemyśle II, mógł się Głogowczyk stać w przyszłości najpotężniejszym księciem na Śląsku. Henryka V zapewnił teraz o swej przyjaźni i zrzekł się dalszych pretensji terytorialnych, chociaż nie zaspokoiły go ogromne ustępstwa wrocławskiego księcia.

Stosunki Henryka "Grubego" z Bolkiem świdnickim układały się w tym czasie raczej poprawnie. Młodszy brat bywał we Wrocławiu, a Henryk odwiedzał go z okazji różnych uroczystości. I tak w 1292 roku Bolko, fundując klasztor cystersów w Krzeszowie koło Kamiennej Góry, zwołał uroczysty zjazd. Obok wielu dostojników uczestniczył w nim również Henryk V.

Surowe metody rządzenia przysporzyły księciu nowych przeciwników. W listopa­dzie 1293 roku syn ściętego z rozkazu władcy możnowładcy Pakosława Zdzleszyca (marszałka nadwornego Henryka "Probusa"), Lutek, dokonał porwania Henryka z łaź­ni zamku wrocławskiego i przekazał więźnia w ręce jego największego wroga, Henry­ka głogowskiego. Książę głogowski, przekonawszy się, że nie zdoła użyć Bolka jako ślepego narzędzia w walce z Henrykiem wrocławskim, postanowił działać na własną rękę podstępem i zdradą. Wiedział, że na dworze księcia przebywa niejaki Lutek, syn Pakosława, ściętego na rozkaz Henryka za popełnioną zbrodnię.

Pakosław herbu Habdank był niegdyś, jeszcze na dworze w Legnicy, ulubionym rycerzem Henryka "Grubego". Służąc wiernie księciu, zyskał sobie jego sympatię i zostawszy marszałkiem wybił się na czoło wszystkich dworzan, lekceważąc niższych znaczeniem i rangą. Otóż zdarzyło się kiedyś, że przez przypadek czy też przez zuchwalstwo zabił swego sąsiada. Książę strapił się wielce, gdy rodzina ofiary zaczęła się domagać surowej kary dla zabójcy. Kazał więc wystąpić oskarżonemu, mając nadzieję, że ulubiony dworzanin okaże skruchę i częściowo zmniejszy swą winę. Ale butny Pakosław, pewny poparcia księcia, odpowiadał hardo, nie wypierając się bynajmniej zbrodni. Dwukrotnie odraczał Henryk rozprawę, domagając się usprawiedliwienia i pokory, ale Pakosław zlekceważył sobie przestrogi. Przed wydaniem wyroku miał jeszcze książę w te do niego odezwać się słowa, nie jako sędzia, ale jako dawny przyjaciel: "Głupcze, co za szał cię uwodzi, że własnymi usty, własnym wyznaniem orzekasz na siebie wyrok śmierci. Odejdź, mówię, z mego sądu i po raz trzeci przynajmniej, póki możesz, pomyśl o ocaleniu swego zdrowia i życia. Złóż to szaleństwo, poradź się zdrowego rozumu; inaczej, jeśli powolniejszą nie wesprzesz twej sprawy odpowiedzią, doznasz we mnie raczej sprawiedliwego sędziego niż litościwego księcia". Ale i ta ojcowska przestroga nie przestraszyła dworzanina. Na ostatecznej rozprawie - być może pod wpływem przyjaciół, którzy go do nieustępliwości namawiali - Pakosław nadal hardo występował, nie okazując żalu, iż zabił sąsiada.

Książę zdawał sobie sprawę, że chcąc utrzymać w swym księstwie poszanowanie prawa, musi wymierzyć surową karę. Żądali zresztą tego liczni krewni ofiary. Skazano więc Pakosława na Śmierć przez ścięcie, natychmiast po wyroku wyprowadzono z izby sądowej na dziedziniec zamku legnickiego i tam stracono na oczach licznych widzów. Pozostało po nim pięciu synów, i wśród nich właśnie ów Lutek, który własnymi oczami oglądał kaźń.

Przyjaciele przestrzegali księcia, aby nie trzymał na swym dworze syna, skoro ojca oddano pod miecz kata, obawiali się bowiem, że dorósłszy, zapragnie zemsty. "Wielce - mówili - lękamy się Lutka, jeśli poruszy go śmierć ojcowska i zechce na tobie poszukiwać zemsty, przemyślając w każdym czasie i w każdej chwili, jakby ją godnie twoją szkodą opłacić".

Książę Henryk, ufając w ludzką dobroć, nie żywił żadnych obaw. Za życia marszałka dawał mu liczne dowody przyjaźni, po jego śmierci świadczył dobrodziejstwa synom ściętego. Dla wszelkiej jednak pewności wezwał do siebie Lutka i wobec kilku zaufanych dworzan odbył z nim szczerą rozmowę. Przedstawił minione wypadki, podkreślił zasługi ojca i jednocześnie przypomniał, jak daremnie starał się ocalić mu życie już w czasie owego tragicznego procesu sądowego. "Nie taj no ci - powiedział w końcu - że ojciec twój własną pychą swoją i szalonym zarozumieniem sporządził sobie wyrok zgubny. Obieraj zatem, a to w zakresie dwóch miesięcy: albo zapomnij wiecznie kary na ojca twego przeze mnie słusznie wymierzonej, albo ustąp z mego dworu na zawsze i bez powrotu".

Po upływie wyznaczonych dwóch miesięcy przybył Lutek do księcia i przyznał publicznie, że "ojciec jego sprawiedliwym był wyrokiem potępiony i słusznie śmiercią ukarany", po czym uroczyście zaprzysiągł, że "śmierci swego ojca ani słowem, ani czynem, ani jawnie, ani skrycie skinieniem nawet nie przypomni, a tym mniej mścić się będzie albo na nią użalać". Poza tym zapewnił, że puściwszy wszystko w niepamięć, chce księciu wiernie, szczerze i z niezachwianą służyć przychylnością. Prosił także, by Henryk "nie miał ku niemu żadnej nieufności i podejrzenia".

Szczere oświadczenie młodzieńca tak wzruszyło księcia, że ze łzami w oczach go uścisnął i w takie odezwał się doń słowa:

"Będziesz we mnie miał drugiego ojca i takich doznasz dobrodziejstw, że nie tylko ty sam, ale i twoi krewni wiecznie mi za nie dziękować będziecie". Istotnie, nie była to czcza obietnica, nie skąpił młodemu Lutkowi swych łask, nadał mu znaczne dobra i przypuścił go do ścisłego grona swych najbliższych dworzan.

Byłby może Lutek dochował księciu wierności, gdyby nie ciągle ponawiane namowy Henryka głogowskiego, który za wszelką cenę pragnął wykorzystać Lutka do swych celów politycznych.

Nawiązawszy z nim kontakt, tak długo przekonywał młodzieńca, aż zdołał obudzić drzemiącą w nim chęć zemsty.

Zaczęli wspólnie obmyślać, w jaki by sposób pochwycić Henryka V i uwięzić. Najlepszą okazją do tego mógł być moment, gdy książę udawał się do łaźni, bez orszaku zbrojnych, a więc bezbronny. Lutek znalazł zapewne pomocników na dworze wrocławskim, do niego samego miał książę pełne zaufanie, toteż spiskowcy spodziewali się, iż zasadzka się uda. Istotnie, gdy pewnego dnia Henryk V zażywał kąpieli w łaźni w pobliżu Wrocławia, zamachowcy dokonali napadu i pojmali księcia. Dworzanie jego, widząc wielką przewagę napastników, w większości pouciekali, inni nie stawiali oporu. Jeden tylko z bardziej oddanych Henrykowi ludzi stanął w jego obronie, za co został skłuty i porąbany przez oprawców. Stało się to w dniu 11 listopada 1293 roku.

Na krótko przed owym napadem ostrzegano księcia, aby się miał na baczności przed Lutkiem. Odrzekł jednak, "aby byli spokojni i żadnego nie przypuszczali podejrzenia, Lutek bowiem jego i był przyjacielem i zaufanym dworzaninem, niepodobną więc rzeczą było, aby mógł przeciw niemu jaką knować zdradę". Tymczasem Lutek osobiście ujął księcia, nagiego i srodze poturbowanego wywlókł z łaźni, po czym okrył byle jakim łachmanem i co prędzej wywiózł do miejscowości Sądowel. Henryk głogowski, obawiając się pogoni i próby odbicia jeńca, zabrał go wkrótce stamtąd i umieścił w swym zamku w Głogowie.

Darmo łudził się więzień, że stryjeczny brat będzie go traktował po ludzku. Okrutny Głogowczyk nie poprzestał na wtrąceniu go do lochów i zakuciu w kajdany. Kazał sporządzić specjalną i klatkę z drzewa i żelaza, na tyle ciasną, że książę Henryk nie mógł w niej ani siedzieć, ani stać, ani się położyć. Dwa tylko były otwory, bardzo wąskie, jeden dla przyjmowania pokarmów, drugi dla wydalania odchodów. Przez pół roku musiał Henryk V znosić - te nadludzkie katusze. Tkwił w klatce prawie nieruchomy, aż barki i biodra robactwo mu toczyć poczęło, a z ciała sączyła się ropa. Głogowczyk jednak nie litował się tej straszliwej nędzy stryjecznego brata, jeno przychodził i zmuszał więźnia do wyrzeczenia się księstwa wrocławskiego.

Mimo straszliwych mąk Henryk "Gruby" odrzucał początkowo wszelkie żądania, liczył bowiem, że upomni się o niego młodszy brat, Bolko świdnicki. Skoro jednak minęło sześć miesięcy, a ze strony Bolka żadnej nie doczekał się pomocy, zrezygnowany przyjął wreszcie narzucone mu warunki. Musiał przede wszystkim wypłacić księciu głogowskiemu 30 tysięcy grzywien, a następnie przekazać na wieczne czasy następujące grody i miasta: Namysłów, Bierutów, Kluczbork, Byczynę, Wołczyn, Olesno, Chojnów i Bolesławiec nad Prosną wraz z należącymi do tych miejscowości okręgami, a zatem spory szmat ziemi. Co więcej, musiał także przysiąc, że nie będzie się mścił na tych wszystkich zdrajcach, którzy spowodowali jego uwięzienie, że pozwoli im bez żadnych przeszkód sprzedać ich dobra i przenieść się gdziekolwiek zechcą. Swemu oprawcy zaś, Henrykowi głogowskiemu, obiecał, że przez pięć lat będzie go wspomagał zbrojnie na każde wezwanie w wypadku zagrożenia zewnętrznego. Wyjątek mieli stanowić jedynie król Czech, Bolko jaworski, margrabia Otto, Albrecht brandenburski, Albrecht von Anhalt i książęta polscy. Wobec zaś wszystkich innych przeciwników zobowiązał się Henryk wrocławski nieść Głogowczykowi pomoc, dostarczając stu zbrojnych na koniu. Nie wolno mu było zakładać ani umacniać grodów leżących w pobliżu granicy z księstwem głogowskim. Także dość znaczne zamki - Brzeg Dolny i Rokitnicę pod Legnicą - musiał oddać księciu głogowskiemu tytułem zastawu.

Wróciwszy po tak straszliwej niewoli, młody jeszcze Henryk V załamał się fizycznie i psychicznie. Do zdrowia już nigdy nie powrócił, a zdając sobie w pełni sprawę, że dni jego są policzone, główną uwagę zwrócił na zabezpieczenie swym trzem syŹnom sukcesji, wiedział bowiem, że po jego śmierci książę głogowski nie omieszka odebrać im księstwa wrocławskiego. Na opiekuŹna wybrał swego brata Bolka, choć niegdyś sprzymierzył się on z Głogowczykiem. I teraz myślał Bolko przede wszystkim o własnych interesach, nie bacząc na fatalny stan zdrowia Henryka, domagał się więc oddania mu ważnego grodu na górze Ślęży, zwanej Sobótką. Książę długo nie chciał się zgodzić na te egoistyczne żądania, ale w końcu, czując zbliżającą się śmierć, zadośćuczynił naleganiom brata. Zmarł 22 lutego 1296 roku. W tym samym miesiącu zginął zamordowany zdradziecko król Przemysł II wielkopolski.

Ciało Henryka V spoczęło w klasztorze żeńskim św. Klary we Wrocławiu. W czasach powszechnego wtedy zdziczenia obyczajów i walk politycznych, w których bez skrupułów uciekano się do podstępu, zdrady i zbrodni, potrafił ten książę zachować głębokie poszanowanie prawa i dbać o interesy swych poddanych. Prócz trzech synów pozostawił pięć córek. Najstarsza z nich, Jadwiga, jeszcze za życia ojca wyszła za mąż za syna Ottona "Długiego", najmłodszą Eufemię, czyli Ofkę, poślubił w 1300 roku książę Karyntii i hrabia Tyrolu, Otto II. Anna i Elżbieta wstąpiły do klasztoru klarysek we Wrocławiu i były tam ksieniami. O piątej córce Henryka "Grubego", Helenie, tyle tylko wiemy, że spędziła życie w klasztorze klarysek w Gnieźnie.

Spośród synów najmniej poszczęściło się Władysławowi, który przyszedł na świat jako pogrobowiec 6 czerwca 1296 roku. Wydzielono mu księstwo legnickie, ale wkrótce, w 1311 roku, został z niego wydziedziczony. Próbował następnie kariery duchownej i w 1312 roku był subdiakonem, a potem kanonikiem wrocławskim. Porzucił jednak suknię duchowną po roku 1325, aby ożenić się z mię znaną nam bliżej córką księcia Bolesława II mazowieckiego. Roztrwoniwszy posag żony, rozwiódł się z nią i odtąd tułał się po całym Śląsku, a nawet był więziony przez swego brata, Bolesława III. Zmarł po roku 1352.

Henryk występuje w tradycji śląskiej jako władca sprawiedliwy i rycerski, opiekun mieszczan, ale też bezwzględny i surowy wróg możnowładztwa. Przydomek oznaczający ociężałą posturę księcia występuje od połowy XIV wieku. Najwcześniej utrwalił się w formie "Brzuchaty", a w XV wieku Jan Długosz upowszechnił popularną do dziś wersję "Gruby".


Żródła:

"Książęta piastowscy Śląska" - Zygmunt Boras.


"SŁOWNIK WŁADCÓW POLSKI I PRETENDENTÓW DO TRONU POLSKIEGO" - Marcin Spórna, Piotr Wierzbicki.


Miecz i trucizna "HISTORIA UWAŻAM ŻE" autorstwa: Tomasza Stańczyka

05-12-2019